W znienawidzonym mundurze. Losy Polaków przymusowo wcielonych do wojska niemieckiego w okresie II wojny światowej
Dlaczego wcielano
Wcielenia 1940-1945
Wcielenia w liczbach
Czy wcielano do Waffen-SS?
Polacy obywatele III Rzeszy
W Polskich Siłach Zbrojnych
Pozostałe artykuły

W Polskich Siłach Zbrojnych


Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie od samego początku istnienia borykały się z trudnym problemem: nieustannymi zapotrzebowaniem na żołnierzy, koniecznych do obsadzenia etatów szkieletowych dywizji i przygotowania rezerw na wypadek strat w walce. Wobec braku możliwości prowadzenia mobilizacji na terenie własnego kraju poszczególne bronie i jednostki wręcz rywalizowały między sobą w poszukiwaniu rekrutów.

Już podczas kampanii wrześniowej w 1939 r. oraz francuskiej w 1940 r. zdarzały się dezercje Polaków z armii niemieckiej (obywateli III Rzeszy) i przechodzenie ich do polskich oddziałów, jednakże były to przypadki pojedyncze. Pierwsze meldunki o masowym zgłaszaniu się polskich ochotników z Wehrmachtu napłynęły do polskiego dowództwa pod koniec 1941 r. z Afryki Północnej. Nad wcielaniem wehrmachtowców do Wojska Polskiego poważnie się zastanowiono i uznano to za wart realizacji pomysł. Mechanizm rekrutacji znany był Polakom jeszcze z lat I wojny światowej, gdy do "Błękitnej Armii" gen. Józefa Hallera we Francji wcielano Polaków jeńców z armii państw centralnych.

Dużą rolę w pozyskaniu jeńców z frontu północnoafrykańskiego miał gen. Józef Zając, dowódca Wojska Polskiego na Środkowym Wschodzie, a potem zastępca dowódcy Armii Polskiej na Wschodzie. Zając dobrze znał specyfikę śląskiej społeczności (przed wojną przez dziesięć lat dowodził 23 Dywizją Piechoty w Katowicach), co niewątpliwie miało wpływ na jego decyzje. Przeprowadził on z dowódcami alianckimi rozmowy, które stworzyły precedens. Pierwsi jeńcy z frontu północnoafrykańskiego zostali pozyskani w 1943 r. Do końca roku przewieziono do Wielkiej Brytanii pierwszych 600 jeńców, a następnie pozostałych, ogółem - 2 000 żołnierzy. Operację tę władze wojskowe ochrzciły mianem "ewakuacji specjalnej".

Równocześnie gen. Władysław Anders, dowódca tworzonej od końca lipca 1941 r. Armii Polskiej w ZSRR, wpadł na pomysł, aby sięgnąć po żołnierzy Wehrmachtu wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną na froncie wschodnim. Niestety rozmowy prowadzone przez ambasadora Tadeusza Romera pod koniec lutego 1943 r. nie przyniosły rezultatu. Stalin kategorycznie odmówił, a napięte stosunki między Polską a ZSRR nie sprzyjały dalszym próbom. Było to już po wyprowadzeniu przez Andersa wojska do Persji, a na krótko przed zerwaniem przez Związek Radziecki stosunków dyplomatycznych z Polską.

Podobne rozmowy prowadzone przez Andersa z dowódcami alianckimi w rejonie Morza Śródziemnego (z gen. Henrym Wilsonem oraz gen. Haroldem Alexandrem) skończyły się powodzeniem i dały mu całkowitą wyłączność na Polaków z Wehrmachtu, którzy mieli stanowić odtąd rezerwy 2 Korpusu na wypadek strat w walce. Anders wspominał: Na początku prosiłem gen. Alexandra o stworzenie obozów ochotników spośród jeńców polskich lub zbiegłych z szeregów armii niemieckiej podczas dotychczasowej kampanii włoskiej. Wiedziałem, że tą drogą uda się wybrać wielu żołnierzy, którzy zasilą szeregi początkowo dywizji zapasowej, a po dokładnej segregacji i przeszkoleniu zostaną wcieleni do Korpusu. Gen. Alexander zdecydował: 1) Polacy, jeńcy wojenni, zostaną przeniesieni do oddzielnych obozów; 2) przejdą badanie, i ci, co się nadają, zostaną odesłani do 7 dywizji zapasowej na Bliskim Wschodzie; 3) tam też zostaną przesłani wszyscy jeńcy polscy z Algieru; 4) po przesunięciu 7 dywizji zapasowej do Włoch zapadnie postanowienie o dalszym ich użyciu. (...). Ostateczna realizacja wcielania jeńców z Wehrmachtu do 2 Korpusu Polskiego wyglądała mniej więcej tak, jak to opisał Anders. Dzięki wsparciu Alexandra przedsięwzięcie to zakończyło się pełnym sukcesem.

Mając doświadczenia z frontu włoskiego i pewność, że jeńcy chętnie będą zgłaszać się do służby w Wojsku Polskim, dowództwo polskie przed lądowaniem w Normandii przygotowało odezwę do służących po drugiej stronie frontu Polaków. Minister obrony narodowej, gen. Marian Kukiel, zredagował następujący tekst, będący później wielokrotnie odczytywany w komunikatach radiowych i masowo zrzucany w formie ulotek:


POLACY W ARMII NIEMIECKIEJ!
Przemoc wcisnęła Was w szeregi śmiertelnych wrogów Polski, po katowsku znęcających się nad naszym Narodem. Przemoc narzuciła Wam mundur niemiecki.
Każą Wam bić się z oswobodzicielskimi armiami wolnych narodów, szturmujących zachodni wał tzw. "fortecy Europy". Wraz z Amerykanami, Brytyjczykami, Kanadyjczykami, Francuzami walczą tam nasze Polskie Siły Zbrojne. Wielu z Was otrzymało już wskazówki, czego od Was oczekuje Polska. Rząd Rzeczypospolitej rozkazuje Wam:
Nie strzelać do Waszych braci - żołnierzy Wojsk Sprzymierzonych.
Gdy musicie strzelać - chybiać celu.
Przy pierwszej okazji przechodzić do Wojsk Sprzymierzonych lub chować się, by doczekać się ich nadejścia.
Rzetelnie informować Sprzymierzonych, gdy wejdziecie z nimi w styczność.
Z chwilą znalezienia się po stronie Sprzymierzonych meldować, żeście Polacy, prosić o oddzielenie od jeńców niemieckich i zetknięcie z władzami wojskowymi polskimi. Oczekują na Was bracia Wasi walczący obok naszych Sprzymierzeńców o wyzwolenie.
Niech żyje Polska!


Napływ ochotników z jeńców Wehrmachtu na froncie zachodnim przerósł oczekiwania polskich sztabowców. Dla przykładu, tylko w samych pierwszych czterech miesiącach 1945 r. na Zachodzie zwerbowano prawie tyle samo wehrmachtowców, co ogółem we wszystkich latach we Włoszech i na Bliskim Wschodzie.

Dokładniejsze dane liczbowe z uwzględnieniem podziału na okresy wyszczególniono poniżej. Na terenie Wielkiej Brytanii do Wojska Polskiego (1 Korpus Polski, 1 Dywizja Pancerna, lotnictwo i marynarka, czyli wcielenie przez Komendy Uzupełnień nr 1 i 2) włączono:


z kampanii północnoafrykańskiej ok. 2 000
6 czerwca - 31 grudnia 1944 r. 15 439
1 stycznia - 30 kwietnia 1945 r. 33 192
1 maja - 30 czerwca 1945 r. ok. 4 000
  Razem: ok. 54 631


We Włoszech oraz na Bliskim Wschodzie (2 Korpus Polski i Jednostki Wojskowe na Środkowym Wschodzie, czyli wcielenie przez Komendy Uzupełnień nr 3 i 4):


do 15 czerwca 1944 r. ok. 2 500
16 czerwca - 31 grudnia 1944 r. ok. 14 000
1 stycznia - 30 czerwca 1945 r. ok. 18 500
  Razem: ok. 35 000

Jak widać, łącznie do Polskich Sił Zbrojnych dołączyło ponad 89 000 Polaków służących wcześniej w armii niemieckiej. Dodatkowo warto zobaczyć jak werbunek wehrmachtowców wypadł na tle innych źródeł uzupełnień. Po upadku Francji w 1940 r. Polskie Siły Zbrojne liczyły ok. 30 500 żołnierzy. Potem wchłonęły jeszcze blisko 220 000 żołnierzy, rozrastając się do ćwierćmilionowej armii (dane obejmują także junaków oraz Pomocniczą Służbę Kobiet; 2 DSP to 2 Dywizja Strzelców Pieszych, która w czerwcu 1940 r. całością sił przekroczyła granicę Szwajcarii i w latach II wojny światowej stanowiła rezerwę Naczelnego Wodza):


Polacy z armii niemieckiej ok. 89 300
Armia Polska w ZSRR ok. 83 000
Polacy z obszaru Niemiec ok. 21 750
ewakuacje (razem z 2 DSP) ok. 14 210
zaciąg we Francji ok. 7 000
zaciąg w Ameryce ok. 2 290
pobór w Wlk. Brytanii i na Środkowym Wschodzie ok. 1 780
  Razem: 219 330

Polacy z Wehrmachtu stanowili największą część uzupełnień (ponad 40%). Z jednej strony jest to więcej niż np. liczebność armii wyprowadzonej przez gen. Andersa ze Związku Radzieckiego, z drugiej natomiast uzupełnienia te zaczęły nadchodzić dopiero pod sam koniec wojny i po niej i trudno jednoznacznie określić, ilu spośród tych żołnierzy wzięło bezpośredni udział w walce czy miało przydziały do jednostek liniowych przed 8 maja 1945 r.

Należy się przyjrzeć, jak wyglądała procedura przeniesienia do Polskich Sił Zbrojnych na terenie Wielkiej Brytanii na poziomie pojedynczego żołnierza. Po inwazji w Normandii składała się z dwóch etapów. Początkowo z ogólnych obozów jenieckich izolowano Polaków skorych do przejścia do Wojska Polskiego. Jak najszybsze wyłowienie ich spośród pozostałych jeńców Wehrmachtu było szczególnie ważne. W obozach panowała demoralizacja. Polacy, oskarżani o defetyzm i unikanie walki, byli narażeni na wewnątrzobozowe szykany i terror ze strony Niemców. Miały miejsca pobicia, kradzieże mienia (chlebaki, zegarki) i rabowanie przydziałów żywności. Amerykanie i Brytyjczycy, pilnujący obozów, z zasady nie mieszali się w "niemieckie" sprawy. Dlatego w obozach spontanicznie tworzyły się grupy Polaków, którzy w skupisku łatwiej byli w stanie obronić się przed agresją. W niektórych obozach decyzją amerykańskich lub brytyjskich komendantów tworzono sektory i rozmieszczano w nich jeńców wedle narodowości (Niemcy, Rosjanie, Węgrzy, Polacy etc.).

W takich warunkach oddzielanie ochotników do Wojska Polskiego od reszty musiało być prowadzona sprawnie, aby uniknąć samosądów wymierzanych przez Niemców Polakom - "zdrajcom Wehrmachtu". Zwykle przebiegało tak, że do danego obozu jenieckiego przybywał oficer lub podchorąży polski, który wygłaszał krótką prelekcję. Opowiadał o Polskich Siłach Zbrojnych i oferował możliwość wstąpienia w ich szeregi. Chętnych przenoszono do jenieckich obozów podległych Placówce Terenowej MON ds. Jenieckich w Dowództwie Jednostek Wojskowych w Szkocji: Hamilton, Johnstone i Findo Gask (stan na początek listopada 1944 r.; potem zlikwidowano obóz w Hamilton, a utworzono inny w Grimsby w Anglii). Niezależnie od ich istnienia po inwazji w Normandii w czerwcu 1944 r. powstawały także polskie obozy jenieckie na terenie Europy. Jeden z nich mieścił się w Cherbourgu na północy Francji.

Było to obozy, w których trzymano wyłącznie Polaków, a kadrę (dowództwo, straże) stanowili żołnierze 1 Korpusu Polskiego i 1 Dywizji Pancernej. Przejęcie przez Polaków odpowiedzialności za te obozy było jednym z warunków zgody Brytyjczyków na ich istnienie. Postawili ultimatum, że jeśli Polskie Siły Zbrojne same nie zatroszczą się o polskich jeńców, będą oni traktowani jak wszyscy inni jeńcy Wehrmachtu i odsyłani np. do Ameryki Północnej.

Niestety zarówno warunki transportu do wymienionych obozów jak i warunki w nich nie były zbyt dobre. Przydziały żywności były niewystarczające, nie wydawano papierosów, a żołnierze ubrani byli w swoje dawne niemieckie mundury - często zniszczone. Garderobę uzupełniano wydając elementy brytyjskiego umundurowania, co prowadziło nieraz do groteskowych sytuacji, gdy żołnierz ubrany był np. w battledress, na którym nosił niemiecki pas z napisem "Gott mit uns". Warunki te z czasem poprawiły się, dzięki interwencji Arki Bożka (śląskiego męża stanu i członka Rady Narodowej przy Rządzie RP w Londynie), a także opieki, którą roztoczył nad jenieckimi obozami dla Polaków ks. kpt. Franciszek Kącki, kapelan 300 Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej".

Z wymienionych wcześniej obozów żołnierzy stopniowo przenoszono do obozu rozdzielczego w Polkemmet koło Whitburn w Szkocji. Działające tam komisje wszelkimi dostępnymi środkami weryfikowały, czy kandydat rzeczywiście posiadał przed wojną obywatelstwo polskie lub był narodowości polskiej, sprawdzały, czy służył w przedwojennym Wojsku Polskim, badały stan zdrowia i pozyskiwały dodatkowe informacje. Proces był wysoce subiektywny, o tym, czy kandydat weryfikację przeszedł pozytywnie decydowała m.in. znajomość języka polskiego, stopień wojskowy w Wehrmachcie (im niższy, tym lepiej) oraz brak powiązań z formacjami SS. W wypadku pozytywnego przejścia weryfikacji kandydat otrzymywał umundurowanie, zasiłek i stopień wojskowy (zwykle wyższy od szeregowego i zależny od stopnia z Wehrmachtu). Od tego momentu naliczano mu żołd. Formalne wciągnięcie na listę następowało w Komendzie Uzupełnień nr 1 (żołnierze trafiający do armii) lub Komendzie Uzupełnień nr 2 w Blackpool (lotnictwo; nie znalazłem niestety informacji, gdzie wpisywano do ewidencji żołnierzy Marynarki Wojennej, bo tam też trafiali byli wehrmachtowcy). Ochotnicy musieli też podpisać oświadczenie, że mają świadomość, że od tego momentu przestaje ich chronić (jako dezerterów i "zdrajców" swej dawnej armii) konwencja genewska. Aby obronić samego żołnierza i jego rodzinę w okupowanym kraju przed represjami na wypadek dostania się do niemieckiej niewoli wprowadzono pseudonimy, których żołnierze używali nawet wobec towarzyszy broni, zaś do prawdziwych nazwisk powracali dopiero po wojnie. Wydawać się może nieprawdopodobne, że Niemcy byli w stanie zidentyfikować polskiego jeńca jako swojego dawnego żołnierza, jednakże pierwszy taki (opisany) przypadek miał miejsce już w czerwcu 1940 r. Schwytany Polak po identyfikacji jako dezerter Wehrmachtu został rozstrzelany. Innym aspektem była ochrona rodzin, które na wypadek schwytania dezertera w polskim mundurze mogły trafić do obozu koncentracyjnego na podstawie usankcjonowanej prawnie w III Rzeszy odpowiedzialności zbiorowej względem rodziny (tzw. Sippenhaft).

Cała procedura wcielenia i pobyt ochotnika w Polkemmet trwał nie dłużej niż tydzień. Potem otrzymywał przydział do jednostki i rozpoczynał normalną służbę wojskową - tym razem dla swojej ojczyzny, w battledressie i z orłem w koronie na furażerce czy berecie.

Podobnie sytuacja wyglądała w południowej Francji oraz we Włoszech w latach 1944-1945. W tym rejonie jeńcami zajmował się 2 Korpus Polski. Tych z Francji gromadzono w polskim sektorze olbrzymiego obozu utworzonego na plażach koło miasta St. Raphaël (kilkadziesiąt kilometrów od Nicei). Polaków, którzy dostali się do alianckiej niewoli na Półwyspie Apenińskim przekazywano do Taranto (byli tam wyłączni polscy jeńcy), a następnie do Bazy 2 Korpusu w San Basilio, gdzie byli mundurowani i składali przysięgę wojskową. Wcielani byli przez Komendę Uzupełnień nr 3.

Po przerzuceniu 2 Korpusu do Włoch na Bliskim Wschodzie (istniały tam oddziały Jednostek Wojskowych na Środkowym Wschodzie, w 1944 r. noszące nazwę 3 Korpusu Polskiego) rekrutację prowadziła Komenda Uzupełnień nr 4. Z uwagi na wojenne uwarunkowania trafiło tam mało wehrmachtowców (m.in. z zatrzymanych przez aliantów niemieckich statków szpitalnych).

Jak wspomniano, po wcieleniu żołnierze rozpoczynali normalną służbę. Dzięki temu, że mieli za sobą przeszkolenie wojskowe nie potrzebowali przechodzić go u Polaków. Zwykle trafiali wprost do jednostek liniowych, gdzie zapoznawali się z zadaniami bojowymi, sprzętem i dostosowywali swoje przyzwyczajenia do warunków panujących w Wojsku Polskim. Wspomnienia weteranów 1 Dywizji Pancernej i 2 Korpusu Polskiego świadczą o tym, że byli wehramchtowcy wyróżniali się doskonałą dyscypliną ("niemieckim drylem"), dbałością o wygląd zewnętrzny i absolutnym posłuchem wobec oficerów, co czasami negatywnie interpretowano jako efekt "prania mózgu", które sprawili im Niemcy. Część z tych żołnierzy była źle wyszkolona, część lepiej, a część prezentowała umiejętności żołnierskie na najwyższym poziomie. Ogromny respekt towarzyszy mieli weterani np. Dywizji Pancerno-Spadochronowej "Hermann Göring". Major Michał Gutowski z 10 Pułku Strzelców Konnych 1 Dywizji Pancernej opowiadał kolegom, że kierowca jego czołgu - wehrmachtowiec - jest jednym z najlepszych w pułku. Natknąłem się też na interesującą relację mówiącą o tym, że do Pułku Ułanów Karpackich 2 Korpusu Polskiego (jednostka rozpoznawcza) został zakwalifikowany były esesman, który zataił swą przeszłość (dopiero po wojnie okazało się, że służył nie w Wehrmachcie, lecz w Waffen-SS). Wedle słów jego towarzysza broni był on "specjalistą od zabijania szkopów". Także część jeńców z Luftwaffe jako świetnie wyszkoleni specjaliści obsługi technicznej (mechanicy, zbrojmistrze) trafiała bez dodatkowego przeszkolenia do bojowych dywizjonów Polskich Sił Powietrznych lub warsztatów naprawczych na terenie Wielkiej Brytanii, gdzie zajmowała się najnowszymi samolotami (m.in. czterosilnikowymi bombowcami typu Lancaster i myśliwcami typu Mustang).

Byli wehrmachtowcy służyli na froncie w praktycznie wszystkich jednostkach Wojska Polskiego: najliczniej w 2 Korpusie Polskim i 1 Dywizji Pancernej, w lotnictwie (głównie jako personel naziemny), 1 Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej oraz Marynarce Wojennej, a także wielkich jednostkach, które nigdy nie weszły do boju: 1 i 3 Korpusie Polskim. Ich wkład w zwycięstwo widoczny był zwłaszcza pod koniec 1944 r. i w 1945 r., gdy stanowili główne źródło uzupełnień dla 1 Dywizji Pancernej i 2 Korpusu Polskiego (w którym głównie za sprawą nowych rekrutów z Wehrmachtu utworzono trójbrygadowe dywizje, a już po wojnie brygadę pancerną rozbudowano w dywizję). Ciekawie (choć oczywiście ze sporą przesadą) ujął to jeden z weteranów PSZ, mówiący, że to "Wehrmacht zdobył dla 2 Korpusu Bolonię [w kwietniu 1945 r.; był to ostatni akord kampanii włoskiej]".

Wielu z nich zasłużyło się w walkach i zdobyło polskie odznaczenia: Krzyże Srebrne Orderu Wojennego Virtuti Militari oraz Krzyże Walecznych. Wielu zginęło i spoczęło na cmentarzach Europy pod przybranymi nazwiskami, wielu przeżyło i cieszyło się z końca wojny i tego, że jako polscy, a nie niemieccy żołnierze mogą myśleć o swojej przyszłości. Po wojnie dzielili losy innych żołnierzy polskich. Do wyboru mieli albo powrót do kraju (były dwie duże fale wyjazdów do Polski: na początku 1946 r. oraz po 1947 r.) lub pozostanie na emigracji i wstąpienie do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia. Był to wojskowy twór mający zapewnić żołnierzom pozostanie w mundurze przez jakiś czas i przygotowanie ich do życia w cywilu.

Od 1944 r. Polska była stopniowo zajmowana przez oddziały Armii Czerwonej, co doprowadziło do oddania jej w sferę wpływów ZSRR (ostatecznie usankcjonowano to porozumieniem w Jałcie w lutym 1945 r.). Byłym wehrmachtowcom wszelkie "dobrodziejstwa" komunizmu nie były dotąd znane - w przeciwieństwie do ich towarzyszy broni z Kresów Wschodnich, którzy do wojska trafili przez radzieckie więzienia, łagry i Syberię. Dotychczas jedynym wrogiem Ślązaków, Pomorzan i Wielkopolan byli Niemcy, okupujący ich rodzinne strony. O tym, co może ich czekać w kraju pod komunistycznymi rządami wiedzieli jedynie z opowiadań. Tłumaczy to fakt, że zdecydowana większość z nich powróciła do Polski. Reszta pozostała na emigracji - osiedlając się w Wielkiej Brytanii, dominiach i Europie Zachodniej.

W czasie wojny stosunek polskich żołnierzy wobec ich towarzyszy broni mających za sobą służbę w wojsku niemieckim ewoluował. Początkowo w 1 Korpusie Polskim panowała nieufność i podejrzliwość nie tylko wobec byłych wehrmachtowców, ale nawet Polaków mających przedwojenne niemieckie obywatelstwo, a pochodzących np. ze Śląska Opolskiego. Aby zmienić sytuację wpływowi Ślązacy - główną rolę odegrał Arka Bożek - rozpoczęli akcję edukacyjną wśród żołnierzy, która przyniosła pozytywny rezultat.

Pod koniec wojny liczba wehrmachtowców w szeregach Polskich Sił Zbrojnych gwałtownie wrosła, tak, że w niektórych oddziałach stanowili prawie połowę wszystkich żołnierzy. W takich warunkach łatwiej był oswoić się z towarzyszami broni, którzy do niedawna służyli pod znakiem swastyki. W rezultacie zazwyczaj traktowani byli w wojsku bez podejrzliwości, uprzedzeń ani dyskryminacji. Potwierdzają to wspomnienia zarówno samych wehrmachtowców, jak i pozostałych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych, którzy mieli z nimi styczność. Dużą rolę w tym odegrała oczywiście polska propaganda wojenna, przedstawiająca (słusznie zresztą) Ślązaków, Pomorzan i Wielkopolan jako ofiary III Rzeszy, osoby, którym pod przymusem kazano walczyć przeciwko ich rodakom w szeregach alianckich.

Na koniec należy jeszcze dodać, że poza jeńcami z Wehrmachtu do Polskich Sił Zbrojnych wcielano także dezerterów z Wehrmachtu, którzy sami zgłosili się do służby w Wojsku Polskim (ci oczywiście nie przewijali się przez alianckie obozy jenieckie), a także wziętych do niewoli robotników z Organizacji Todta (Organisation Todt) i innych oddziałów paramilitarnych.


Wojciech Zmyślony


Źródła:

  • wywiady z weteranami Polskich Sił Zbrojnych i Wehrmachtu
  • Dobrski B., Byłem żołnierzem Wehrmachtu, Londyn 2002
  • Dec W., Narwik i Falaise, Warszawa 1981
  • Hajduk R., Pogmatwane drogi, Warszawa 1976
  • Madajczyk Cz., Faszyzm i okupacje 1939-1945, Poznań 1983
  • Majewski A., Wojna, ludzie i medycyna, Lublin 1977
  • Mientki F., Bóg i Ojczyzna, Warszawa 1987
  • Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej t. 2, IPMS, Londyn 1975
Biogramy wcielonych
Relacje i wspomnienia
Album fotografii
Archiwa - gdzie szukać?
Literatura tematu
Polecane linki
Podziękowania
Strona główna
Ostatnio dodane
Księga gości



W znienawidzonym mundurze. Losy Polaków przymusowo wcielonych do wojska niemieckiego w okresie II wojny światowej