W znienawidzonym mundurze. Losy Polaków przymusowo wcielonych do wojska niemieckiego w okresie II wojny światowej
Dlaczego wcielano
Wcielenia 1940-1945
Wcielenia w liczbach
Czy wcielano do Waffen-SS?
Polacy obywatele III Rzeszy
W Polskich Siłach Zbrojnych
Pozostałe artykuły

Wspomnienia mjr. pil. Jerzego Iszkowskiego


Raz tylko w zasadzkę patroli wpadł zabłąkany żołnierz niemiecki. Przywleczono go do obozu i osadzono w zaimprowizowanym więzieniu. Do kancelarii pułkowej przyniesione zostały ważniejsze rzeczy odebrane jeńcowi podczas rewizji. Przystąpiłem do zbadania zawartości portfela grubo wypakowanego papierami i fotografiami. Pierwszy list, który wziąłem do ręki, pisany był po polsku. Zaczynał się od słów:

Kochany mój synu. Dawno od ciebie nie mieliśmy żadnej wiadomości. Boga prosimy ażeby zachował cię przy życiu...

W dalszej treści matka zawiadamiała, że załącza synowi ostatnie zdjęcie rodzinne. List pisany po polsku. Niewątpliwie był Ślązakiem wcielonym do Wehrmachtu. Pomiędzy innymi papierami znajdował się list do matki. Pisany był chaotycznie z dnia na dzień. Fragmenty wybuchów tęsknoty i niepokoju. Portfel jeńca, poza kilkoma dokumentami niemieckimi, był zbiorem najdroższych pamiątek rodzinnych. Taki portfel mógł być dla każdego żołnierza wszystkim cokolwiek wyrażało jego niezaprzeczalne człowieczeństwo, cokolwiek mogło łączyć jeszcze z pragnieniem życia, a odsuwać od brutalizmu wojny. Z takim jeńcem należało rozmawiać. Przede wszystkie poznać człowieka, a dopiero potem decydować jego losie.

Zawołałem podchorążego.
- Przyprowadzić Niemca.
- Rozkaz panie majorze - służbiście zachował się młody adiutant.
- A pan, panie poruczniku - tu zwróciłem się do asystującego adiutanta pułkowego - proszę przygotować się do notowania zeznań.

Nie upłynęło pięć minut, gdy do pokoju wpadł podchorąży Prut i od progu zawołał w podnieceniu - zabili jeńca!
- Co?! - poderwałem się z krzesła.
- Podoficer go zastrzelił przed pół godziną.
- Wołać go!
- Czyżby uciekał? - zauważył adiutant pułkowy.
- Zobaczymy...

Taki, do którego matka czułe i rozpaczliwe listy pisała, taki to Ślązak, nie mógł uciekać z polskiego obozu. Czy nie za cenę życia i wolności szukał partyzantów polskich, ażeby dobrowolnie oddać się ich opiekę?

Wszedł podoficer. Niechętnie zasalutował i zmęczonym głosem odezwał się:
- Melduję się na rozkaz panie majorze.

Patrzyłem na jasne i okrutne oczy tego człowieka. Twarz obrzękła. Grube ręce i podciągnięte rękawy koszuli jak u rzeźnika. Łysa głowacka sprażona słońcem. Na brzuchu wisiał potężny pistolet.
- Wytłumaczyć się!! - krzyknąłem.
- Z czego? - spokojnie i cynicznie zapytał podoficer.

Spokój i pewność siebie godna wysokiej klasy oprawcy. Przed pół godziną zabił niewinnego człowieka, a teraz dziwi się, że ma się z tego tłumaczyć.

Wyręczył mnie adiutant - Kto zabił jeńca niemieckiego?
- Ja - odpowiedział podoficer.
- Czy uciekał?
- Nie.
- Ubliżył?
- Nie.
- Usiłował zabić kogo?
- Z czyjego rozkazy to zrobiliście?

Podoficer milczał. Porucznik coraz bardziej niecierpliwił się.
- Więc dlaczego do cholery zabiliście jeńca?

Zamiast odpowiedzi, podoficer poruszył ramionami. Oznaczało to, że tak mu się podobało zrobić. Tak chciał, bo lubi zabijać, zwłaszcza gdy sam to czyni.

Pełen wzburzonych myśli patrzyłem na podoficera z bezgraniczną odrazą. Widząc go, patrzyłem dalej i głębiej na sprawy wojny i życia ludzkiego. Nikłym i przejściowym wydawał się być fragment tego dramatu i okrucieństwa.

A podoficer rozgadał się. Dlaczego nie miał szczegółowo opowiedzieć o egzekucji, którą samowolnie wykonał? I opowiadał. Spokojnie jak o czymś zupełnie powszednim. Wyprowadził jeńca ze stajni i w parku zastrzelił go. Żołnierzom kazał wykopać dół. Twierdził, że jeniec nie przyznawał się do narodowości niemieckiej, natomiast czuł się Polakiem czy też Ślązakiem. Prosił o pozostawienie go w polskim oddziale. Dobrze, więc zostanie. Krzywdy tutaj nikt jemu nie zrobi. Musi jeszcze tylko zdjąć mundur niemiecki i przebrać się w ubranie cywilne. Posłuszny i szczęśliwy Ślązak poszedł za podoficerem do parku. Tam już przygotowane było ubranie cywilne. Działo się to wszystko bez świadków. Tak było lepiej. Gdy Ślązak pochylił się, ażeby zasznurować trzewik, podoficer strzelił mu w tył głowy. To wszystko.
- Precz stąd! - rzuciłem w przekrwioną twarz. Porucznik dodał:
- Zajmiemy się wami później.

Podoficer zasalutował do głowy i wyszedł z pokoju. Adiutantów poleciłem portfel przekazać pani "Marcin".


Jerzy Iszkowski


Źródło:

  • Iszkowski J., Życie będzie biegło dalej aż kark skręci, t. 4, Wacław Iszkowski, b.m.w., 2018
Biogramy wcielonych
Relacje i wspomnienia
Album fotografii
Archiwa - gdzie szukać?
Literatura tematu
Polecane linki
Podziękowania
Strona główna
Ostatnio dodane
Księga gości



W znienawidzonym mundurze. Losy Polaków przymusowo wcielonych do wojska niemieckiego w okresie II wojny światowej