|
Wspomnienia Kan. Alojzego Damskiego
Szeregowiec Alojzy Damski w ogóle nie miał serca do walki. Ten Polak, którego siłą wcielono do 716 dywizji, już dawno postanowił sobie, że gdy tylko nastąpi inwazja, wbiegnie po pomoście najbliższej barki desantowej i podda się. Ale nie miał okazji. Brytyjczycy lądowali pod silną osłoną bombardowania z morza i przy wsparciu tak potężnego ognia czołgów, że dowódca baterii Damskiego, zajmującej pozycję niedaleko zachodniego skraju plaży "Gold", z miejsca zarządził odwrót. Damski był nie w ciemię bity, bo gdyby pobiegł naprzód - to byłaby niechybna śmierć albo z rąk Niemców za nim, albo atakujących przed nim Brytyjczyków. Ale w tym całym zamieszaniu odwrotu szybko ruszył do wsi Tracy, gdzie miał kwaterę u pewnej starszej Francuzki. Jeśli się tam dostanie, rozumował Damski, to przeczeka i podda się, gdy alianci zajmą tę wieś.
Ale idąc polami natknął się na jadącego konno sierżanta Wehrmachtu. Przed nim szedł jakiś inny szeregowiec, Rosjanin. Sierżant spojrzał z góry na Damskiego i uśmiechając się szeroko, zapytał:
- No więc, dokąd to tak obaj się wybieracie?
Spojrzeli na siebie i Damski już wiedział, że sierżant odgadł, iż on dezerteruje. Sierżant, nadal się uśmiechając, powiedział:
- Sądzę, że lepiej dla was, byście poszli z nami.
Nie zaskoczyło to Damskiego. Kiedy już dalej poszli razem, Damski pomyślał z goryczą, że nigdy nie miał szczęścia i że w tym jego pechu nic się nie zmieniło.
Cornelius Ryan
Źródło:
- Ryan C., Najdłuższy dzień, Warszawa 1990
|
|